Czy potrzeba czy nie, siadam i plotę, czasem pruję i znów plotę, czasem szydełkiem czasem igłą ... jak zahipnotyzowana ... Czuję nieodpartą potrzebę obcowania z tymi 2 mm ( czasem też mniejszymi ) szklanymi maleństwami non stop. Gdyby nie to, że oczy i kręgosłup odmawiają momentami posłuszeństwa i potrzebują zwyczajnie odpocząć, koralikowałabym 24h/24h.
Mało tego, gdy zamykam oczy to i tak nadal widzę koraliki ;-)
No cóż, trzeba to sobie głośno powiedzieć, jestem uzależniona ... popadłam w daleko posunięty KORALIKOHOLIZM ... to choroba nieuleczalna. Na całe szczęście to choroba, z którą da się żyć ... dłuuugie lata ;-)
Dziś przedstawiam kolejny efekt mojego uzależnienia, zakręcony trójkąt. Nie mam pojęcia kto jest autorem wzoru, oświećcie mnie jeśli wiecie, naniosę wówczas poprawki w poście.
Użyłam TT jet, TR 11/0 metalic hematite, TR 15/0 pfg aluminium, TR 8/0 opaque rainbow white. Trójkąt zawisł na mocno oksydowanym łańcuszku. Długość nadpępkowa ;-)
I jeszcze wszystkich chętnych zapraszam do trwającej na FB zabawy, w której można zgarnąć moje cubicowe kosteczki :-)
Klikając w zdjęcie przeniesiecie się na stronę na FB
Dziękuję Wam bardzo za odwiedziny i za komentarze, które zostawiacie pod postami. Pozdrawiam Was, jak zawsze, bardzo cieplutko :-)
Świetny wisior, bardzo mi się one podobają:)
OdpowiedzUsuńTrójkątne wisiory, znaczy się - dziwnie to wyżej zabrzmiało;p
UsuńDziękuję Natalko :-)
UsuńŚliczna kolorystyka i jak zwykle perfekcyjne wykonanie :) A odnośnie choroby koralikowej to cię pewnie nie pocieszę - jest nieuleczalna i na dodatek zazwyczaj ma charakter postępujący :)
OdpowiedzUsuńJoasiu, właśnie wiem ;-) I mam wrażenie, że w moim przypadku postępuje w zastraszającym tempie ;-) To wręcz zakrawa na obłęd :p
UsuńDziękuję i pozdrawiam cieplutko :-)
Świetne:) zapraszam do siebie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i serdecznie witam w gronie obserwatorów :-)
UsuńPozdrawiam :-)
Absolutnie rewelacyjny :) Napatrzeć się nie mogę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :-) Ogromnie mi miło, że Ci się podoba :-)
UsuńUściski :-)
Bardzo wypracowany, na pewno poświęciłaś mu masę czasu!!!ale efekt wart tego!
OdpowiedzUsuńBo ja taka szczególara jestem, hi hi ;-) Lubię dopieścić te biżutki, choć czasami przez to dłużej przy nich schodzi ... taki bzik ;-)
UsuńDziękuję Dorotko i pozdrawiam ciepło :-)
wisior wyszedł piękny!
OdpowiedzUsuńTak, choroba nieuleczalna i zakaźna w dodatku, szerzy się jak zaraza i wielu już dopadła ;) :D Edytko, trójkąt wyszedł Ci fantastycznie :) Ja też mam na niego chrapkę ale i obawy czy sobie poradzę..
OdpowiedzUsuńHe he ... ale na całe szczęście nieszkodliwa :-))) No chyba, że dla portfela, bo dla niego to kuracja odchudzająca. My może byłybyśmy i zadowolone, ale dla portfela to kuracja zdecydowanie nie wskazana, he he ;-)))
UsuńDziękuję bardzo Edytko i pozdrawiam ciepło :-)
PS. Twoje obawy są zupełnie bezzasadne! Bierz się za koraliki i nie strachaj już więcej ;-)))
Koralikoholizm jest bardzo miłą przypadłością w gruncie rzeczy, tylko czasami kręgosłup siada, ale coś za coś. Trójkąt wyszedł bardzo apetyczny, z ciastkiem francuskim mi się skojarzył ;)
OdpowiedzUsuńPokusiłabym się o stwierdzenie, że nawet bardzo przyjemną ;-))) Z bólem kręgosłupa nauczyłam się żyć ... gdyby tylko w portfelu nie ubywało tak szybko, ale cóż za przyjemności trzeba płacić ;-)))
UsuńA trójkąt faktycznie taki trochę napompowany jak ciastka francuskie :-)
Dziękuję Ci Asiu bardzo i pozdrawiam cieplutko :-)
Rewelacyjnie zakręcony:) Na szczęście na koralikoholizm nie znaleziono lekarstwa:D
OdpowiedzUsuńNawet gdyby komuś się udało, to ja wcale nie zamierzam się z tego leczyć ;-)))
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie :-)